poniedziałek, 21 czerwca 2010


Radosław Garncarek- drugi ”Drugi” reżyser. Pochodzi z największej dziury w Polsce. Z Bełchatowa. To nie znaczy, że matka powiła syna w kopalni odkrywkowej węgla brunatnego, ale gdzieś tak w okolicy.
Na co dzień aktor teatru im. W. Horzycy w Toruniu. Raczej mnie tam nie zachwycał. Sztywny jakiś taki, zmanierowany. Już myślałem, kiepski aktor. I tak pozostałbym do dzisiaj z tymi myślami, gdyby nie jego ostatnie role w inscenizacjach zagranych w ruinach zamku. Świetne. Prawdziwe aktorstwo, wręcz uwierzyłem w to, że on taki jest. Tak mnie pięknie oszukał. Co w takim razie z graniem w teatrze Horzycy? Może zbyt mało spektakli tam oglądałem. Tak mnie chyba Warszawa zmanierowała. Przez dwadzieścia lat mieszkania w okolicy najlepszych teatrów i częstego do nich chadzania; a i do Krakowa niedaleko (a tam Kantor był i teatr „STU”), to takie „przedstawienia dla młodzieży szkolnej” mnie już raczej nie interesują. Może właśnie dlatego, że sporadycznie bywam, a może dlatego że nie potrafią go wykorzystać. I już.
Na dodatek sam Radek z jakiś sobie znanych powodów bierze udział w „Planowanym Ogłupianiu Narodu” i raz wystąpi sobie w „M jak Miłóść”, raz w …..zapomniałem. Trochę jednak tych seriali zaliczył. Pracowity jest i nawet ma własną inwencję. Niewielu jest w Toruniu takich aktorów. Kiedyś powołał mały zespół stepujący. Wspaniały pomysł. Z czasem byli coraz lepsi, wręcz byłem pewny, że osiągną sukces i nagle przyszedł taki dzień, w którym padły słowa –„ Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze”. Szkoda, bo na planie doskonale sobie radził, logistycznie był doskonały. A i jeszcze jedno – jest punktualny. A ostatnio za ta cechę żywcem biorą do nieba. Ja go tam też wezmę, ale do tego w Ratuszu. Bliżej po prostu i zapewne weselej.

Brak komentarzy: