czwartek, 24 lutego 2011

Nominacja Akademii Filmowej


W 2003 roku powołano w Polsce Polską Akademię Filmu. Wzorowano się na już istniejących takich instytucjach w innych krajach. Jej członkami są wybitni przedstawiciele naszego światka filmowego. Co roku akademia przyznaje nagrody o pięknej nazwie „Orły”. To takie nasze nadwiślańskie „Oskary”.
W tym roku to szacowne grono poszalało sobie na wesoło. Większość nominowanych filmów  w jakiś sposób odzwierciedla trendy w dzisiejszym kinie, ale pośród nich niespodziewanie znalazł się klasyk z 1971 roku. Film Luchino Viscontiego „Śmierć w Wenecji”. To dla mnie całkowite zaskoczenie, wprawdzie po renowacji film ten ponownie trafił do dystrybucji, także i u nas ale chyba tylko w kinach studyjnych.
Nominacje przyznawane są na podobnej zasadzie jak Oskary w bardzo demokratyczny sposób. To skąd nagle u członków  Akademii taki zbiorowy zachwyt Viscontim. Przypomnieli sobie młode lata? Zatęsknili za neorealizmem włoskim czy może patriotycznie nominować  będą co roku filmy z polskim akcentem. W „Śmierci w Wenecji” główny bohater Kompozytor Gustav von Aschenbach  zafascynował się w pięknym młodym , polskim chłopakiem. Gra go szwedzki  aktor Bjorn Andresen. Visconti wprawdzie poszukiwał w Polsce aktora do tej roli, ale polaka prawdziwego u nas nie znalazł. Tak pięknych jak  Andresen w latach PRL-u nie było. Wtedy wszyscy w naszym kraju nosili brody. No chyba że byli z PZPR-u a to wtedy mieli „gierkowską” fryzurkę.

sobota, 19 lutego 2011

Film o Wałęsie


Rewolucyjna fala rozlewa się po Półwyspie Arabskim i Afryce, a nasz Andrzej Wajda zabiera się za Lecha Wałęsę. Ikona polskiego kina bierze na warsztat życie legendarnego przywódcy „Solidarności”. To bardzo trudne zadanie i to z wielu powodów.
Po pierwsze -  od czasu  pojawienia się PiS–u na scenie politycznej i upolitycznienia Związków Zawodowych „Solidarność” trwa nieustanna walka o zdewaluowanie roli Lecha Wałęsy w procesie obalania komunizmu . Dość nieudolne ataki  p. Centkiewicza, Śniadka i Kaczyńskiego  napotykają  na nerwowe i także nieudolne próby obrony ze strony Pana Prezydenta. Emocje, jakie towarzyszą tym przepychankom, zaburzają prawdziwy odbiór faktów. Tym bardziej, że p. Andrzej Wajda dość jednoznacznie opowiada się po jednej ze stron.  Istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie to film mocno polityczny i niestety odnosić się będzie do współczesnej sytuacji. Mistrz Wajda, reżyser Wajda, jako artysta ma prawo do własnych interpretacji i wizji ale wpływ jego filmów na ludzkie umysły jest na tyle silny, że może narzucić milionom własną interpretację.
Po drugie – Lech Wałęsa żyje i może podobnie zareagować jak Anna Walentynowicz po filmie „Strajk” Volkera  Schlondorffa . Ta znana działaczka sierpnia ’80 , której zwolnienie ze Stoczni Gdańskiej stało się bezpośrednią przyczyną strajku na wybrzeżu, mocno protestowała przeciwko niektórym fragmentom filmu. Groziła nawet procesem. I tym razem może być podobnie. Skończy się ogólnonarodową awanturą.
Po trzecie-  jeżeli film będzie dofinansowany ze środków Polskiego Instytutu  Sztuki Filmowej, będzie opłacony z budżetu państwa. A jeśli silne zaangażowanie polityczne Andrzeja Wajdy będzie miało odzwierciedlenie w treści filmu, to traci on sens jako film biograficzny. To będzie film propagandowy. Nadzieja pozostaje w Januszu Głowackim. To on pisze scenariusz.
 Po czwarte – przeraża mnie myśl o narodowym castingu na Lecha Wałęsę, o tych dyskusjach, sporach itp. Tak jak to było z Marysieńką w „Potopie”.
I po piąte – Wajda z wiekiem staje się coraz bardziej pompatyczny. Zdobywca Oscara ma robić film o nobliście i zapewne pojawi się tam też Jan Paweł II . To dopiero będzie nadęty film.

piątek, 11 lutego 2011

W Egipcie bez zmian.

Pograł pan Mubarak na nosie całemu światu. Zrzekł się władzy, ale tak jakby nie do końca. Wygląda na to, że nikt nie jest zorientowany w prawdziwej sytuacji  w Egipcie. To, że nasi Arabiści plotą nieustanie androny to rzecz zrozumiała ale wygląda na to, że  nawet  doradcy Obamy są całkowicie zdezorientowani. A to nie jest dla świata zachodniego jakaś lokalna rewolta jak na Białorusi czy Tunezji. Egipt jest miejscem strategicznym i militarnie i ekonomicznie. To kanał sueski skupia całą uwagę przywódców tego świata a nie bieda i bezrobocie Egipcjan. Kilka wojen już wybuchało o dominację  nad  tym kanałem. Islamiści gdyby przejęli kontrolę nad nim to my mamy benzynę po 10 złotych. Budowa gaz portu pod Szczecinem stała by się nieopłacalna a wiele polek straciłoby szansę na przeżycie płomiennego romansu. Katastrofa.
Egipcjanie chcieli tylko polepszyć sobie warunki życia a mogą spowodować ogólno światowy kryzys. Jeden gość przyczepił się do stołka a koszty tego ponosi połowa globu.  Unia zanim zareaguje to miną miesiące, Obama będzie lał wodę a Rosja, jak to Rosja podniesie ceny ropy i gazu.
To może by tak ostrzej z Mubarakiem. Wzory są dostępne w Internecie.  Tak było po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce.

wtorek, 8 lutego 2011

W Egipcie stoją.

Od dwóch tygodni trwa festiwal mądrali w mediach całego świata dotyczący wydarzeń w północnej Afryce. Najwięcej, co zrozumiałe, śledzę informacje podawane przez naszych dziennikarzy. Rozumiem, że mamy ograniczoną liczbę ekspertów znających problemy współczesnej Afryki, ale mam wrażenie, że gość, który ma żonę Egipcjankę albo był 5 razy w kurorcie nie jest od razu znawcą polityki regionu. A to właśnie próbuje mi się wmówić. Łapanka na ekspertów trwa.
To ja się zgłaszam (jak płacą). Byłem kilka razy w Andaluzji a tam niedługo zaczną się pożary, to mogę ewentualnie się pomądrzyć. Wiem ile kosztuje godzina lotu helikoptera gaśniczego, a ile płacą za postojowe. Wiem gdzie wybuchają pożary i w jakich godzinach. Na własne oczy to widziałem.
Wracając jednak do Egiptu. Dzisiaj już nawet rewolucje nie są takie jak kiedyś. Na przestrzeni wieków gwałtowne zmiany ustrojowe następowały w wyniku niezadowolenia grupy społecznej z krzywd, jakie ich spotykają. I tak jest i tym razem. Z jedną małą różnicą. Do sierpnia 1980 roku ludzie jak się wkurzyli, to gdzieś poszli. Wzięli pałki, kamienie, karabiny i gdzieś poszli. A to zburzyć Bastylię (to nie do końca prawda), a to na Pałac Zimowy (to też nie do końca prawda) lub na komendę milicji.
Podczas strajków sierpniowych na Wybrzeżu w 1980 sytuacja się jednak zmieniła. Cztery kobiety - Henryka Krzywonos, Ewa Osowska, Alina Pienkowska i Anna Walentynowicz nie pozwoliły robotnikom wyjść ze stoczni. Wprawdzie szli do domu, ale szli. A mieli nie iść. Chociaż przyczyny tego ”Niechodu” były zupełnie inne, to jednak fakt jest faktem. Nie poszli. Oczywiście wszyscy wiemy, że Solidarność wtedy wygrała. I dlatego od tamtego czasu jak się robi rewolucję to trzeba stać. Chińczycy próbowali na placu Tiananmen, jeden nawet powstrzymał czołgi (potem gdzieś zniknął i do dzisiaj nic o nim nie wiadomo), na Ukrainie nawet namioty porozstawiali i dzielnie stali. I też im nie za bardzo wyszła ta rewolucja. W Egipcie niestety też stoją na placu a w międzyczasie służby działają, politycy się dogadują i słabnie zainteresowanie świata ich sytuacją. Nasze media już zajęły się ręką  Kubicy. A tak swoją drogą, to kto to jest ten Kubica?

poniedziałek, 7 lutego 2011

Trailer "One Night Contract"

Trailer taki sobie, za to spektakl wspaniały.I na dodatek tani, mobilny. Zapraszajcie Teatr Wiczy do siebie.

http://www.youtube.com/watch?v=9G8CmPWzeP0&feature=player_embedded#

niedziela, 6 lutego 2011

Prawdziwe powody upadku komunizmu

Od czasu premiery filmu baczniej przyglądam się wszelkim poczynaniom dotyczącym etosu pierwszej Solidarności. Utrwalaniu jej historii i zwykłej propagandzie mającej na celu podtrzymanie mitu tego wielkiego zrywu społecznego. Powstał Instytut Pamięci Narodowej, Europejskie Centrum Solidarności, wiele wystaw, publikacji i opracowań naukowych. To wszystko jest jednak jakieś takie „suche”, bez wyrazu – odhumanizowane. Marnie nam idzie zapisywanie kart historii i mam wrażenie, że przegrywamy. Amerykańska czy niemiecka wizja czasu obalania komunizmu zdecydowanie wygrywa. Są to wersje prostsze i bardziej przejrzyste aniżeli ta nasza. Pełna kłótni, wzajemnie się wykluczających opinii i nadmiaru wydarzeń. Nawet nie potrafimy wybrać tych najistotniejszych. Czy to był sierpień, czy to były wybory, skok przez płot, zatrzymanie tramwajów, strajki, KOR, a może ludzie? Niemożliwym wydaje się wskazanie najistotniejszych przyczyn obalenia PRL-u. One wszystkie tworzą splot wzajemnych działań tworzących siłę Solidarności. Zgoda, tylko co z tego? Dla potrzeb tworzenia mitu powinniśmy propagować tylko kilka. Tyle, ile jest w stanie przyjąć przeciętny obywatel naszego globu.
Genialnie rozegrali to Amerykanie. Obejrzałem niedawno poprawny film dokumentalny o końcu zimnej wojny. Wypowiadali się tam chyba wszyscy dyrektorzy CIA, doradcy Prezydenta, dziennikarze znający tą tematyką. I co? Nic, ani słowa o Solidarności. To jakie w takim razie były przyczyny upadku komunizmu? Otóż tylko dwie – wojna w Afganistanie i Gorbaczow.
Przypomnę- chodzi o wojnę Mudżahedinów z Armią Czerwoną (1979-1989) toczoną przy wsparciu CIA. Amerykanie zainwestowali 3 mld dolarów aby wesprzeć afgańskich partyzantów, głównie dostarczając im rakiety Stinger. A  ZSRR zostało w wyniku tej wojny ekonomicznie wydrylowane. Dzisiaj role się odwróciły, to Amerykanie ponoszą olbrzymie koszty na walkę z byłymi sojusznikami, a Rosjanie  zarabiają.
Jest jeszcze Gorbaczow, a raczej słowa Regana do niego wypowiedziane w Berlinie w 1987- „Panie Gorbaczow niech pan obali ten mur”. A ten posłuchał i tak właśnie upadł komunizm.