poniedziałek, 6 września 2010
Medialne pomyłki
Mieliśmy przez ostatnie miesiące atak medialny z filmem w gazetach, radiach, telewizjach. Naprawdę sporo. To wspaniałe, że niezależną produkcją zainteresowały się chyba wszystkie media. Odpowiadałem na setki pytań, w tym na podstawowe. Zadaje je każdy dziennikarz w Polsce : „Skąd ten pomysł?”. Znając już tą dziennikarską przypadłość z wcześniejszych lat, przygotowałem sobie zawczasu odpowiedź.. Trochę dowcipną, trochę zaczepną, ale prawdziwą. Tak mi się przynajmniej wydawało, gdyż po wielokrotnym jej powtarzaniu zaczynam w to wątpić. Bo przecież kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się prawdą. To wiemy z historii. Prawda czy fałsz. W przypadku pomysłu to nie jest istotne, gdyż każda odpowiedź jest tylko „paplaniną”. Natomiast co zrobić na przykład z medialnym faktem, często powtarzanym w prasie, że bohaterowie „Hakerów Wolności” to naukowcy z UMK. A z całej tej grupy tylko jeden jest z uniwersytetu. A Jan Hanasz był i jest pracownikiem PAN-u. To zasadnicza różnica. UMK – to Uniwersytet Mikołaja Kopernika, a PAN – to Polska Akademia Nauk. Do takich informacji łatwo dotrzeć, chociażby na tym blogu.
Inny medialny fakt to udział w filmie jednego z uczestników tej akcji w 1985. Pana Grzegorza Drozdowskiego. Wtedy podziałał, teraz nie, gdyż nie udało mi się do niego dotrzeć. Mieszka gdzieś daleko, nie za bardzo wiadomo gdzie. Mam sprzeczne informacje na ten temat.. Ale według mediów przeprowadziłem z nim wywiad. Bardzo mnie to zdziwiło i pana Drozdowskiego też. Bo jak się okazało czytał to i odezwał się na forach gazetowych. Wywiadu jednak takiego nie przeprowadziłem.
O tych różnych prawdach też sam się wypowiedział:
Cyt.: "Dziś, po lekturze dokumentów IPN, wiadomo, że już 2 września o planach naukowców wiedziała SB:
„Pamiętam dokładnie, że gdy po akcji wracałem do domu, przechodziłem obok budynku Komendy Wojewódzkiej Milicji. Paliły się światła może w dwóch oknach, jak zazwyczaj. Zaciekawiony tym, co będzie działo się dalej, przystanąłem w pewnym oddaleniu i obserwowałem budynek. Po kilkunastu minutach paliły już się wszystkie światła na dwóch piętrach. Potem zapaliło się jeszcze kilka.
Zrobiło się w mieście głośno o tym wydarzeniu i wszyscy chcieli wiedzieć, kiedy będzie następna akcja i czy obejmie swoim zasięgiem ich dzielnicę. Wiedziałem to i ja, ale byłem przekonany, że dotyczy to tylko małej grupy wtajemniczonych. Jednak gdy dowiedziałem się o tym od zupełnie przypadkowej, mało znanej mi osoby wpadłem w przerażenie. Poszedłem do Jasia (POZDROWIENIA!!!) i mówię:
- Jasiu! Całe miasto wie o tym! Trudno zakładać, że nie wie o tym SB. Wpadka jest murowana!
No i stało się. Wyobrażam sobie, że dla toruńskiej SB to był duży sukces. Pewnie posypały się ordery i nagrody. Pewnie też wstyd było się przyznać, że tą informację pozyskano wtedy, gdy znała ją już duża cześć miasta. Dlatego też, trzeba było coś dopisać, aby uzasadnić te bonusy. Nie znam dokumentów SB zgromadzonych w IPN, ale traktowałbym je z przymrużeniem oka.
Wg mnie akcja z 14 września była całkowitym zaskoczeniem dla toruńskiej SB”.
Pozdrawiam wszystkich.
Grzegorz Drozdowski
Uniwersytet jest tego pana,a PAN jest .....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz