sobota, 21 kwietnia 2012
sobota, 25 czerwca 2011
Ischia film festival
Pisownia nazwisk wyśmienita.Ubawiłem się.
http://www.ischiafilmfestival.it/index.php?option=com_content&view=article&id=262%3Ahakerzy-wolnosci&catid=53%3Alocation-negata&Itemid=501&lang=en
http://www.ischiafilmfestival.it/index.php?option=com_content&view=article&id=262%3Ahakerzy-wolnosci&catid=53%3Alocation-negata&Itemid=501&lang=en
poniedziałek, 30 maja 2011
Pokazy filmu "HW"
Teraz przyszedł czas na festiwale. „”Hakerzy..” pokazywane będą na dwóch festiwalach we Włoszech. W Medei, maleńkim miasteczku przy granicy ze Słowenią. Festiwal „ Un film per la Pace” czyli ” Film dla Pokoju”. Drugi festiwal odbędzie się na wyspie, Ischia w Zatoce Neapolitańskiej. To „Ischia Global Film & Music Fest”. Oba odbędą się w lipcu.
W najbliższy czwartek – 2 czerwca – w Kontrapunkcie (Pod Krzywą Wieżą 18) w Toruniu odbędzie się „polityczny wieczór filmowy ”
O godz.21. –„ Hakerzy Wolności” film dok.
- „ Pocztówka dla Solidarności”
Sfilmowane wypowiedzi mieszkańców Torunia na temat fenomenu pierwszej „Solidarności”. Film był realizowany 30 maja 2010 r. w trzech miejscach w Toruniu. Spontaniczne i często emocjonalne wypowiedzi torunian ukazują duże zróżnicowanie ocen Polski na przełomie transformacji ustrojowej. Film w konwencji komiksu pozwala przefiltrować specyficzny klimat PRL młodemu pokoleniu i przemycić absurdy i zakłamanie tamtych czasów.
- Reportaż z sondy ulicznej przeprowadzony przez Fundację You Have It.
Film powstał na video-dziennikarskich warsztatach organizowanych w ramach Europejskiego Tygodnia Młodzieży 15 - 21.05.2011 w Toruniu. Pod okiem specjalistów z Fundacji YouHaveIt, młodzież przeprowadziła krótką sondę uliczną na temat - jak mieszkańcy miasta oceniają udział młodzieży w działalności politycznej i społecznej oraz jakie jest ich zdanie na ten temat.
Po filmach spotkanie z prof. Janem Hanaszem – bohaterem filmu „Hakerzy Wolności”
J.Hanasz i senator Wyrowiński
piątek, 6 maja 2011
niedziela, 20 marca 2011
Następni obrażeni
Rysunek Mleczki ukradziony przeze mnie z sieci. Wybacz mistrzu, ale ten rysunek jest już dobrem narodowym.
Tym razem poczuli się urażeni wydawcy GW z Agory. Ponoć obraził ich Pan Poeta Jarosław Marek Rymkiewicz. Oskarżył on mianowicie dziennikarz tej gazety o duchową schedę po Komunistycznej Partii Polski i jakieś tam jeszcze inne pierdoły. Zrobił to na łamach „Gazety Polskiej”, którą jak wiadomo czytają ludzie o ustalonych i zakrzepłych już poglądach politycznych. Tak, więc Słowa Pana Poety nie były dla nich czymś odkrywczym. Od dawna mają już swoje teorie o pochodzeniu dziennikarzy od Michnika, o spiskach, zaprzaństwie (gdzie ten Macierewicz wygrzebał to zapomniane słowo).Czytelnicy „Gazety Polskiej” doskonale wiedzą kto jest prawdziwym Polakiem i nic tego nie zmieni. Definicja Polaka jest jasna i przejrzysta. Niestety jej ostre kryteria mocno przetrzebiły ludność kraju i wygląda na to, że to naród wymierający. Pozostało ich ok. miliona. Pozostali to wiadomo, kto. I ja to wiem, chociaż nie czytam „Gazety Polskiej”.
Według mojej osobistej definicji Polaka to dziennikarze z Gazety Wyborczej też są Prawdziwymi Polakami, bo spełniają podstawowy warunek, jakim jest obrażalstwo. Główną cechą Polaka jest obrażanie. Najczęściej innych a jak się to nie udaje to obrażanie się na innych. I to nie jakieś tam „ciche dni” przeżywane w kącie, w samotności. To musi być takie „obrażenie” z przytupem, głośne, doniosłe a najlepiej przed kamerą. Z całego wachlarza tematów na obrażenie najlepszy jest ten o podejrzeniu braku postawy patriotycznej. Nie chcesz ruskich lać po mordzie- jesteś zdrajcą, nie chcesz bronić krzyża – jesteś zdrajcą. Niemcowi podasz rękę, o tego już za wiele.
40 pisarzy wystąpiło z apelem o poparcie Pana Rymkiewicza przytaczając taki argument”- prawo każdego obywatela do głoszenia własnych opinii jest podstawowym warunkiem funkcjonowania demokracji". Całkowicie się z tym zgadzam. Każdy poeta ma prawo pieprzyć i ja też mam takie prawo.
czwartek, 10 marca 2011
Jacek Kuroń
Naczytałem się ostatnio w pewnej gazecie wspomnień o Jacku Kuroniu. Sam mam , także takie wspomnienia. Nie takie heroiczne oczywiście ale też dotyczą walki. Takiej maleńkiej wojenki. Dawno temu dostaliśmy z Przemkiem Snochem zlecenie na zrobienie okładki do „Kobiety I Życia”. Mieliśmy sfotografować właśnie Jacka Kuronia. Wówczas ministra pracy i polityki socjalnej. Przez tydzień próbowaliśmy ustalić z jego asystentką jakiś dogodny termin. Dla ministra rzecz jasna gdyż my byliśmy w pełnej gotowości. Jego przyjazd do studia nie wchodził w rachubę w więc musieliśmy improwizować. Gdy nadszedł wreszcie ten dzień pojechaliśmy do mieszkania Kuronia na Żoliborz. W Warszawie każdy wiedział gdzie mieszka. W środku pomimo wczesnej pory pełno ludzi, telefony się urywają. Nie ma sekundy na zrobienie zdjęć. Czekaliśmy na chwile wyrwaną z jego życia cały dzień. Przez kilkanaście godzin wiernie mu towarzysząc. Byliśmy w ministerstwie, na jakiś zebraniach i wszędzie nic z tego. Był wyjątkowo zajętym człowiekiem ale i honorowym. Co chwila nasz przepraszał, że jeszcze nie teraz, za chwilę. Miał niesamowitą umiejętność rozmawiania z ludźmi. Dyskutował z kilkoma osobami jednocześnie i każda z nich miała wrażenie, że rozmawiają tet a tet.
Na sam koniec dnia pojechaliśmy do telewizji. Jacek Kuroń prowadził tam cyklicznie kilkominutowe pogadanki dla narodu . Dzisiaj to by było niemożliwe gdyż palił papierosa od papierosa. Miał na to wtedy pozwolenie. Palił na wizji jak smok a kilka metrów od niego stał gotowy do akcji strażak.
I po tym programie nadszedł ten moment. Na korytarzu TVP w świetle migających neonówek wreszcie nam się udało. To było tylko kilka minut ale wystarczyło. Zdjęcie nie jest najlepszej jakości, za to mam satysfakcję ze spędzonego z Jackiem Kuroniem jednego dnia.
niedziela, 6 marca 2011
art.212 kk
20 lat minęło od czasu, gdy odzyskaliśmy niepodległość a nadal mamy problem z demokracją. Chcielibyśmy ją eksportować na Białoruś, do Afryki, na Kubę ale sami jeszcze przecież błądzimy. Szczególnie kuleje relacja władza – lud. Tutaj istnieje demokracja tylko w dniu wyborów. Oddanie głosu jest jedynym istotnym przejawem tejże. Następnego dnia sytuacja już zmienia się całkowicie. Wybrany przedstawiciel społeczeństwa w ciągu doby staje się nagle „wszystkowiedzący”. No skoro już zwyciężył, to reszta się nie liczy. A wyborca musi czekać do następnego głosowania.
Zdarzają się jednak od czasu do czasu jednostki, które mimo to próbują w okresie między wyborami powalczyć o istotę demokracji. Wprawdzie dzięki art.212 kodeksu karnego są oni na z góry przegranej pozycji, to trwają i z podniesionym czołem przyjmują kolejne wyroki sądu.
art. 212
§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku.
Niedawno pewien bloger i dziennikarz gazety lokalnej z Mosiny został skazany na 300 godz. prac społecznych i roczny zakaz wykonywania zawodu. W jednej chwili pozbawiony został środków do życia. A przez tyle godzin prac społecznych to on w tej małej mieścinie im chyba drogę sam wybuduje. Okrutny wyrok i to za słowa błahe, ulotne i wcale nie obraźliwe. Niestety skierowane do tamtejszej władzy, czyli panią Burmistrz. A Władza lubi się obrażać na obywateli. Panią Burmistrz uraziły słowa dziennikarza, które napisał w gazecie o małym zasięgu, ale dzięki prywatnemu oskarżeniu, jakie wniosła do sądu, cytowały je już gazety w całym kraju. I ja też zacytuję te słowa świadomie narażając się na gniew Temidy.
„Czy Burmistrz przecinała wstęgę, niczym dygnitarze PZPR-u, którzy przecinali wstęgi nawet do miejskich kibli? Czy nie uważacie, że to było prymitywne?”
Pani Burmistrz !!! To raczej prof. Bralczyk powinien się obrazić na dziennikarza za stylistykę zdania a nie Pani.
A swoją drogą to ci nasi samorządowcy najczęściej się obrażają jak coś się wspomni o PZPR.
A teraz druga strona medalu – o co może się upomnieć obywatel przed sądem.
Pan Dominik Jafra, emeryt ze Szczecina złożył pozew na partię rządzącą o nie wywiązanie się z obietnicy wyborczej wprowadzenia okręgów jednomandatowych. To było hasło bardzo nagłaśniane przez PO w 2005 i 2007 roku. Pan Dominik oddawał swoje głosy na tę partię ufny, że ta spełni swoje obietnice. Niestety wyrolowali jego i jeszcze kilka milionów ludzi, a sąd odrzucił pozew, uznając, że obietnica nie ma charakteru umowy ani przyrzeczenia publicznego. Jednym słowem obywatel ma prawo być okłamywany.
A jak to było z tym PZPR? No cóż, nie będę przypominał, bo jeszcze dziesięć milionów jej członków złoży na mnie doniesienie. A tego żaden sąd nie wytrzyma.
Subskrybuj:
Posty (Atom)